poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wyprawa do Zakopanego.

Można powiedzieć, że cały tydzień nie było nas w domu.Mąż miał wolne więc postanowiliśmy zrobić sobie mały wypad  do Zakopanego.We wtorek już z samego rana bo o 5.40 wyjechaliśmy aby uniknąć korków no i się udało przed Zakopanym nas troszkę przytrzymało ale w końcu dojechaliśmy .Pojechaliśmy w ciemno bo hotelu nie rezerwowaliśmy wcześniej (ale wszyscy nam mówili na miejscu znajdziecie nie ma problemu z noclegiem ),problemu nie ma ale dla 2-3 osób a nas była szóstka i cóż....Ale po 3 godzinach chodzenia i pytania  się o nocleg w końcu się znalazł pokój.Już wyczerpani   można tak powiedzieć rozpakowaliśmy się i poszliśmy jeszcze pospacerować .Wieczorem dzieci padły z resztą my też.Na drugi dzień postanowiliśmy wejść na Gubałówkę z bliżniakami na rękach.Szliśmy nie całe 2 godziny ale wszystkie poty wyszły z nas .Co kawałek robiliśmy przystanki bo ciężko z dzieckiem na ręku oczywiście Julia z Jasiem nie odczuły żadnego zmęczenia  tylko nas poganiali.Oto kilka zdjęć :






Michałek z Karolkiem  i tak są dzielni przeszli z pół kilometra.
Tutaj jesteśmy już na Gubałówce :


zrobiliśmy tylko 2 zdjęcia bo baterie padły a tam na górze nie mieli w sprzedaż trudno.
Byliśmy  2 dni  z dziećmi nie można za dużo zwiedzić a turystów w Zakopanym nie ma gdzie nogi postawić .Na drugi dzień przed wyjazdem byliśmy jeszcze w krzywym domu co za grawitacja ,jak weszliśmy do środka ta jak być w innym świecie ,kręci się w głowie trudno utrzymać równowagę,ale warto zobaczyć Jaś z Julią byli zadowoleni,ktoś miał na prawdę świetny i przemyślany pomysł,polecam.


Tak w ogóle to się zastanawiam czy my rzeczywiście byliśmy w Zakopanym czy raczej w Paryżu a dlaczego w Paryżu.Jak wieżdżaliśmy do Zakopanego była góra na której stał wysoki słup wyglądający  jak wieża Eifla ,jedziemy i nagle Jaś wyskakuje "mamo tato patrzcie wieża Eifla"no cóż troszkę się rozczarował jak powiedzieliśmy mu że jednak nie.Oto zdjęcia tej wieży i Gubałówki na która weszliśmy pieszo w co do tej pory nie mogę uwierzyć bo Michałek z Karolkiem mają 23 m-c i jednak udało nam się wejść z nimi na rekach.Powiem Wam że od stycznia nie chcą jeżdzić w wózku więc wszędzie pieszo albo rowerkami.



A oto Giewont!

I ostatnie zdjęcia przed wyjazdem;


Wracając zaczepiliśmy Kraków taki mały postój żeby wyprostować kości ,poszliśmy na rynek Karolek próbował łapać gołąbki;

Pozdrawiam Ewa.

8 komentarzy:

  1. Fajna wyprawa i cudne dzieciaczki :*

    powodzenia w blogowaniu - początki wszędzie są trudne ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wsparcie,pozdrawiam Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jadę ze znajomymi na początku września i harmonogram jest całkiem napięty: Rysy, Czerwone Wierchy i wycieczka kawałkiem Orlej Perci :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale masz superaśną ekipę !!! Tym bardziej podziwiam Cie za prowadzenia blogu! Ja miałam rok pausy w blogowaniu i wróciłam, bo się okazało, że w takim gąszczu jak internet, są osoby które za mną tęskniły i chciały mojego powrotu. Czasami dopada mnie zwątpienie, myślę sobie "po co mi to prowadzić, inni mają lepsze blogi, większe talenty, chyba się kompromituję...." , ale jak dostaję emaile od takich osob jak Ty Ewuniu, ktore stawiaja pierwsze kroki w blogowaniu i szyciu a ja moge im pomoc, to wtedy mysle, ze jednak to ma sens co robie, bo jestem komus potrzebna, ze moge byc inspiracją

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wspaniała, bloga tez masz super także nie znikaj,ja zawsze będę do Ciebie zaglądać,pozdrawiam Ewa.

      Usuń
  5. Bede trzymac kciuki za Ciebie :*
    Pozdrawiam Cie serdecznie
    Munia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za poświęcona chwilkę i że mnie odwiedzacie :-))))